piątek, 8 marca 2019

Mamo chwalą nas …


Kochamy jak głaszczą nas po główkach. Zresztą, kto tego nie lubi?
Ja w takich chwilach staję się podejrzliwy.
Nastały takie czasy, że zewsząd chwalą nas. Powód do radości, czy niepokoju?
W sferze socjalnej mamy obiecane „13” dla emerytów i rencistów, dodatek 500+ na każde pierwsze dziecko itd. To wydatki stałe na najbliższe lata pod warunkiem, że obecna ekipa pozostanie u władzy po jesiennych wyborach parlamentarnych. A jeśli nie? To co wtedy?
Mamy też planowane, na wiele lat naprzód, gigantyczne wydatki na wojsko, czy raczej na obronę narodową.
Z tym się zgadzam, bo czasy są niespokojne i raczej trzeba liczyć na siebie. Szkoda tylko zmarnowanego czasu. Można mieć żal, że kilka lat temu do władzy dopuszczono pacyfistów. Pracowicie rozmontowywano to co zostało po czasach PRL-u, włącznie z rodzimym przemysłem zbrojeniowym.
Jako błogosławieństwo dla Polski traktowano „darowizny” „Leopardów” i MiG-29. Mniej słyszeliśmy o kosztach eksploatacji tego „szczęścia”, zwłaszcza owych „Leopardów” na których dalej zarabiają Niemcy. Ci sami Niemcy odmawiają nam udostępnienia technologii produkcji ładunków miotających do pocisków do armaty „Leoparda”. Proch którym dysponujemy zmniejsza możliwości ogniowe czołgu.
To „przyjacielskie” podejście Niemców do nas jest takie bardziej na papierze niż w rzeczywistości.
Z wydatkami związany jest inny problem o którym też niechętnie rozmawiamy. Na świecie podchodzi się do niego przez pryzmat możliwości finansowych danego państwa. Obrazowo mówi się, że „nie każdy musi jeździć Mercedesem”.
Polska mocarstwem nie jest i nie będzie. Wobec tego zdolności obronne powinna dostosowywać do swoich możliwości finansowych. Z tego punktu widzenia pozbawione sensu są planowane zakupy samolotów przystosowanych do działań stricte ofensywnych, systemów rakietowych o zasięgu większym niż obszar Polski. To sprzęt przede wszystkim bardzo drogi i szybko starzejący się moralnie tzn. kilka lat po jego wdrożeniu pojawi się sprzęt nowej generacji, o nowych możliwościach technicznych i bojowych.
Na tym polega wyścig zbrojeń.
Nasi politycy i stratedzy wojskowi powinni zawsze pamiętać, że niezależnie od tego jak opanują teren wroga i tak na końcu muszą tam wejść wojska lądowe, kiedyś była to piechota. Dlatego powinniśmy rozbudowywać rodzaje wojsk przystosowane do obrony, z powietrza, z morza i z lądu.
Należy przy tym rozbudowywać krajowy przemysł obronny.
Dzisiejsza doktryna wojskowa zakłada, że konflikt zbrojny musi być rozstrzygnięty w krótkim czasie bo nikt nie jest zainteresowany wojną na wyniszczenie.
Zdolności bojowe armii jaką może wystawić Polska nie mogą być uzależnione od dostaw uzbrojenia z importu. Częściowo będą, ale to powinno być zredukowane do niezbędnego minimum.
Przy finalizowaniu kontraktów zakupowych trzeba zadbać o możliwość maksymalnego wykorzystania bojowego zakupywanego uzbrojenia. Chodzi o to żeby nie powtarzała się sytuacja związana z zakupem F-16 których po dzień dzisiejszy nie można wykorzystać w maksymalnym stopniu. Musimy też pamiętać o relacjach Gruzja-Izrael-Rosja w czasie konfliktu w 2008 roku.
Do czego jednak zmierzam? Modernizacja sił zbrojnych powinna opierać się na optymalizacji wydatków.
Z tym od lat jest kłopot, bo MON nie zawsze potrafi racjonalnie wydatkować środki przyznane na rok budżetowy. Kto jeszcze pamięta o deklaracjach zakupowych poprzedniego ministra ON Antoniego Macierewicza? Niezakupione Caracale jakoś nikomu nie śnią się po nocach, może poza uczestnikami przetargu.
Zakupy nowoczesnego uzbrojenia poprzedzone są negocjacjami nie tylko cenowymi. W rezultacie finalizacja kontraktu zajmuje lata. Do tego dochodzi szkolenie wojska w zakresie obsługi i szkolenia poligonowego. Zasadne jest więc zadawane tu i ówdzie pytanie kiedy zobaczymy ten nowoczesny sprzęt na wyposażeniu naszych wojsk? Ja uważam, że równie ważne jest pytanie czy plany modernizacji wojska będą kontynuowane przez kolejne rządy III RP?
Jest też zasadne pytanie czy Polska nie bierze na siebie zbyt dużych zobowiązań w ramach NATO? Przykładowo, lotnictwo polskie poza obroną własnej przestrzeni powietrznej uczestniczy w obronie nieba krajów Pribaltiki. Litwa, Łotwa i Estonia nie inwestują w rozwój własnego lotnictwa. Na dodatek Litwa była na tyle bezczelna, że żądała opłat za stacjonowanie naszych załóg u siebie. Pomijam tu całkowicie wątek relacji wzajemnych Polski szczególnie z Litwą który pozostawia ciągle wiele do życzenia. 
Nad całością „wisi” jednak, w mojej ocenie, inny problem. Problem finansowy.
Od czasu objęcia stanowiska premiera przez Mateusza Morawieckiego obserwuję festiwal rozdawnictwa środków budżetowych. Jego zasadności nie kwestionuję, no może poza drobnymi szczegółami.
Jako społeczeństwo jesteśmy raczej biedni w porównaniu do czołówki europejskiej, ale to nie powód żeby szafować pieniędzmi na prawo i lewo. Pamiętajmy o skali marnotrawstwa pieniądza publicznego. Wiele grup społecznych i zawodowych uważa, że za mało otrzymuje za swą pracę, albo za to że po prostu jest. Zaspokajanie roszczeń powinno następować według jakiegoś planu, a nie na zasadzie że dostaje ten kto jest najgłośniejszy. Za najgorsze rozwiązanie uważam to co obecnie obserwujemy. Nie pomoże dorabianie pokrętnej ideologii.
Niedawno uchwalono budżet i rząd powinien koncentrować się na jego realizacji, a nie wymyślać nowe pozycje po stronie wydatków w związku ze zbliżająca się kampanią wyborczą. O wiele poważniej wyglądałaby ta oferta gdyby ją złożono np. po półrocznej realizacji budżetu i analizie jego dotychczasowego wykonania.
Znacznie groźniejszym problemem, bo nie dla każdego dostrzegalnym, są zobowiązania międzynarodowe zafundowane nam przez poprzednie rządy. Samo wytykanie palcem niczego nie załatwia.
Problem jest poważny, bo grozi Polsce bezsensownym wydatkowaniem około 130 miliardów złotych do 2030 roku. http://niewygodne.info.pl/artykul9/04761-Tragiczna-alternatywa-dla-Polski-ws-e-aut-i-CO2.htm
Winni tego stanu rzeczy powinni stanąć przed Trybunałem Stanu, jednak o tym ani widu ani słychu.
Można mieć nadzieję, że problem emisji CO2 znajdzie inne, akceptowalne dla nas, rozwiązanie.
W przeciwnym razie potwierdzimy że odpowiada nam rola frajerów którzy będą wypruwali z siebie żyły po to żeby zaspokoić żądania finansowe eurokratów z Brukseli, którzy z kolei nie przepuszczą żadnej okazji żeby dokopać Polsce. Pora się zastanawiać czy coś się zmieni po majowych wyborach do PE?
Próby wyłudzenia od nas gigantycznych pieniędzy na tym się nie kończą. Od lat ostrzy sobie zęby holocaust industry który liczy na 65 mld USD, chociaż ostatnio twierdzi, że kwota powinna być zwaloryzowana.
Te roszczenia mają działać tylko w jedną stronę, bo kiedy Polska zaczyna przypominać o niezapłaconych nam przez Niemcy reparacjach wojennych, słyszymy zgodny chór, że nic nam się nie należy bo zobowiązania uległy przedawnieniu.
Dlaczego wobec tego nie przedawniają się zbrodnie wojenne?


stary.piernik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: