poniedziałek, 9 stycznia 2017

Co dalej?



Zapasy w błocie to nie tylko rozrywka dla gawiedzi. Istotne jest pytanie co przy tej okazji władza usiłuje przed nami ukryć?
Nie jest odkryciem stwierdzenie, że historia lubi się powtarzać. Nie jest też odkryciem, że władzy nie zależy na obiektywizmie sądów. Bardziej chodzi o ich podporządkowanie sobie.
Z tym nie było dotychczas większych problemów. Dopiero sędzia Rzepliński, z pobudek osobistych, zdecydował się zadrzeć z partią rządzącą. Jaki miał w tym interes? Nie wiadomo. Po roku bezpardonowej walki zniknął ze sceny, ale nie powiedział ostatniego słowa. 
Tu tkwi niebezpieczeństwo. Sędziowie przez lata uwierzyli w swą potęgę, że są państwem
w państwie, po prostu trzecią władzą. Zapominają jednak, że ktoś ich utrzymuje, a to oznacza, że jednak są zależni, przynajmniej finansowo. 
Każdy kto w swoim życiu zetknął się praktycznie z naszym wymiarem sprawiedliwości wie ile ludzkich krzywd ma ten wymiar sprawiedliwości na sumieniu. Dotyczy to zarówno spraw pozornie drobnych jak i spraw kluczowych. Prawdą jest też i to, że w relacji władza wykonawcza vs. władza sądownicza, trwa od lat klincz którego nie daje się przełamać. Dzisiaj już mało kto wierzy w uczciwość sędziów i nie ma znaczenia, czy dotyczy to kilku sędziów, kilkunastu, czy całego środowiska. Nie ma nic na usprawiedliwienie tego stanu rzeczy. Mimo tego od lat nie ma takiej siły, która byłaby w stanie wyciągnąć do końca konsekwencje wobec sędziów winnych łamania prawa. Wypracowali sobie taki system bezpieczników, że wyjątkowo pasuje do nich status świętych krów. Samo wskazanie winnego palcem już dawno nie wystarcza. 
Nikt rozsądnie myślący nie uwierzy, że taki „umoczony” sędzia będzie się kierował literą prawa. Tymczasem mamy ciągle do czynienia z sytuacją, że ujawniane są kolejne przypadki łamania prawa przez sędziów sądów różnych instancji. I na tym sprawa się kończy. Gdzie jakiekolwiek konsekwencje wobec winnych?

Wrócę jeszcze do sprawy budżetu na 2017 rok. Podstawowy problem przy jego tworzeniu polega na tym, że budżet musi się zbilansować, czyli suma po stronie wpływów i wydatków powinna wyjść na zero. Idealnie jest gdy wpływy przeważają nad wydatkami. Od lat mamy jednak do czynienia z sytuacją, że deficyt w budżecie rośnie. Przyczyny tego są różne, nie zawsze obiektywne, ale kolejne rządy starają się aby ten deficyt powstrzymać, albo sukcesywnie go zmniejszać. Przed przystąpieniem do UE nie było z tym poważniejszych problemów. Kiedy zaczynało brakować pieniędzy w budżetowej kasie, uruchamiano trzecią, albo i czwartą, zmianę w PWPW i problem, przynajmniej doraźnie był rozwiązany. 
Po wstąpieniu do UE sprawa się skomplikowała, bo budżet podlega teraz ocenie odpowiednich organów UE. W rezultacie wzrost deficytu, w relacji rok do roku, nie może wykraczać poza ustalone przez UE ramy /3%/.  W przeciwnym razie UE uruchamia procedury które dodatkowo utrudniają funkcjonowanie gospodarki. Zupełnie odrębną sprawą jest niejednakowe traktowanie przez władze unijne poszczególnych państw członkowskich.
Po prostu dużemu wolno więcej.
W trwającej procedurze zatwierdzania budżetu mamy prawdopodobnie do czynienia z sytuacją kiedy trudno jest ten budżet zbilansować  /ze względu na konieczność dotrzymywania obietnic wyborczych/  i tu należy szukać przyczyn szybkiego zamknięcia debaty nad projektem, mimo nie uwzględnienia wielu wniosków, zwłaszcza zgłaszanych przez opozycję. I tu można doszukiwać się przyczyn niejednakowego podejścia do wniosków opozycji i koalicji rządzącej. Sejm reprezentuje interesy wszystkich Polaków, ale niestety są wśród nich zwolennicy rządzących i zwolennicy opozycji, zwłaszcza tej totalnej. Jeśli jest okazja ukarania tych ostatnich, to czemu z tej okazji nie skorzystać? Tak się dzieje od zawsze. Za poprzednich rządów w ten sposób karano wyborców z tzw. ściany wschodniej Polski.
Po niewczasie rządzący zdali sobie sprawę, że jednak przegięli i stąd próby polubownego wyjścia z tej „niezręcznej” sytuacji. Teraz pozostaje obserwować praktyczną realizację. Jest jednak problem porządkowy, jak potraktować posłów opozycji naruszających porządek prac Sejmu? Bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że tych zachowań nie można pozostawić bez komentarza. Zwłaszcza po zapoznaniu się z tym tekstem MK http://kontrowersje.net/porz_dki_prawne_na_zablokowanej_sali_plenarnej_odci_cie_diet_i_uchylenie_immunitetu
Tymczasem kolejne posunięcia PiS raczej skłaniają mnie do stwierdzenia że PiS próbuje sugerować nam, że właściwie nic się nie stało. Stąd to koncyliacyjne podejście do poczynań opozycji.

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: