Zapasy w
błocie to nie tylko rozrywka dla gawiedzi. Istotne jest pytanie co przy tej
okazji władza usiłuje przed nami ukryć?
Czy to jest
próba wyjaśnienia? http://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/301089999-Jak-Pilsudski-walczyl-z-Sadem-Najwyzszym.html#ap-1
Nie jest odkryciem stwierdzenie, że historia lubi się powtarzać. Nie jest też
odkryciem, że władzy nie zależy na obiektywizmie sądów. Bardziej chodzi o ich
podporządkowanie sobie.
Z tym nie było dotychczas większych problemów. Dopiero sędzia Rzepliński, z pobudek osobistych, zdecydował się zadrzeć z partią rządzącą. Jaki miał w tym interes? Nie wiadomo. Po roku bezpardonowej walki zniknął ze sceny, ale nie powiedział ostatniego słowa.
Z tym nie było dotychczas większych problemów. Dopiero sędzia Rzepliński, z pobudek osobistych, zdecydował się zadrzeć z partią rządzącą. Jaki miał w tym interes? Nie wiadomo. Po roku bezpardonowej walki zniknął ze sceny, ale nie powiedział ostatniego słowa.
Tu tkwi niebezpieczeństwo. Sędziowie przez lata
uwierzyli w swą potęgę, że są państwem
w państwie, po prostu trzecią władzą. Zapominają jednak, że ktoś ich utrzymuje, a to oznacza, że jednak są zależni, przynajmniej finansowo.
w państwie, po prostu trzecią władzą. Zapominają jednak, że ktoś ich utrzymuje, a to oznacza, że jednak są zależni, przynajmniej finansowo.
Każdy kto w swoim życiu zetknął się praktycznie z naszym wymiarem
sprawiedliwości wie ile ludzkich krzywd ma ten wymiar sprawiedliwości na
sumieniu. Dotyczy to zarówno spraw pozornie drobnych jak i spraw kluczowych.
Prawdą jest też i to, że w relacji władza wykonawcza vs. władza sądownicza,
trwa od lat klincz którego nie daje się przełamać. Dzisiaj już mało kto wierzy
w uczciwość sędziów i nie ma znaczenia, czy dotyczy to kilku sędziów,
kilkunastu, czy całego środowiska. Nie ma nic na usprawiedliwienie tego stanu
rzeczy. Mimo tego od lat nie ma takiej siły, która byłaby w stanie wyciągnąć do
końca konsekwencje wobec sędziów winnych łamania prawa. Wypracowali sobie taki
system bezpieczników, że wyjątkowo pasuje do nich status świętych krów. Samo
wskazanie winnego palcem już dawno nie wystarcza.
Nikt rozsądnie myślący nie
uwierzy, że taki „umoczony” sędzia będzie się kierował literą prawa. Tymczasem
mamy ciągle do czynienia z sytuacją, że ujawniane są kolejne przypadki łamania
prawa przez sędziów sądów różnych instancji. I na tym sprawa się kończy. Gdzie jakiekolwiek
konsekwencje wobec winnych?
Wrócę jeszcze
do sprawy budżetu na 2017 rok. Podstawowy problem przy jego tworzeniu polega na
tym, że budżet musi się zbilansować, czyli suma po stronie wpływów i wydatków
powinna wyjść na zero. Idealnie jest gdy wpływy przeważają nad wydatkami. Od
lat mamy jednak do czynienia z sytuacją, że deficyt w budżecie rośnie.
Przyczyny tego są różne, nie zawsze obiektywne, ale kolejne rządy starają się
aby ten deficyt powstrzymać, albo sukcesywnie go zmniejszać. Przed
przystąpieniem do UE nie było z tym poważniejszych problemów. Kiedy zaczynało
brakować pieniędzy w budżetowej kasie, uruchamiano trzecią, albo i czwartą,
zmianę w PWPW i problem, przynajmniej doraźnie był rozwiązany.
Po wstąpieniu do
UE sprawa się skomplikowała, bo budżet podlega teraz ocenie odpowiednich
organów UE. W rezultacie wzrost deficytu, w relacji rok do roku, nie może
wykraczać poza ustalone przez UE ramy /3%/. W przeciwnym razie UE uruchamia procedury które dodatkowo utrudniają
funkcjonowanie gospodarki. Zupełnie odrębną sprawą jest niejednakowe
traktowanie przez władze unijne poszczególnych państw członkowskich.
Po prostu dużemu wolno więcej.
Po prostu dużemu wolno więcej.
W trwającej
procedurze zatwierdzania budżetu mamy prawdopodobnie do czynienia z sytuacją
kiedy trudno jest ten budżet zbilansować /ze względu na konieczność dotrzymywania
obietnic wyborczych/ i tu należy szukać przyczyn szybkiego zamknięcia debaty nad projektem, mimo nie
uwzględnienia wielu wniosków, zwłaszcza zgłaszanych przez opozycję. I tu można
doszukiwać się przyczyn niejednakowego podejścia do wniosków opozycji i
koalicji rządzącej. Sejm reprezentuje interesy wszystkich Polaków, ale niestety
są wśród nich zwolennicy rządzących i zwolennicy opozycji, zwłaszcza tej
totalnej. Jeśli jest okazja ukarania tych ostatnich, to czemu z tej okazji nie
skorzystać? Tak się dzieje od zawsze. Za poprzednich rządów w ten sposób karano
wyborców z tzw. ściany wschodniej Polski.
Po niewczasie
rządzący zdali sobie sprawę, że jednak przegięli i stąd próby polubownego
wyjścia z tej „niezręcznej” sytuacji. Teraz pozostaje obserwować praktyczną
realizację. Jest jednak problem porządkowy, jak potraktować posłów opozycji
naruszających porządek prac Sejmu? Bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że
tych zachowań nie można pozostawić bez komentarza. Zwłaszcza po zapoznaniu się
z tym tekstem MK http://kontrowersje.net/porz_dki_prawne_na_zablokowanej_sali_plenarnej_odci_cie_diet_i_uchylenie_immunitetu
Tymczasem
kolejne posunięcia PiS raczej skłaniają mnie do stwierdzenia że PiS próbuje sugerować
nam, że właściwie nic się nie stało. Stąd to koncyliacyjne podejście do
poczynań opozycji.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz