Do słabych elementów polityki zagranicznej, kolejnych rządów III RP, zaliczam
politykę Polski wobec sąsiadów zza naszej wschodniej granicy. Podstawowe
pytanie, według mnie, brzmi: czyim interesom powinna być podporządkowana ta
polityka? Interesom Polski? UE?
Czy jeszcze kogoś trzeciego np. USA?
Czy jeszcze kogoś trzeciego np. USA?
W okresie
PRL-u polityka historyczna była zdominowana przez interesy Związku Radzieckiego
a interesy państw satelickich były
zepchnięte na dalszy plan. Jakoś to nikogo nie uwierało i wszyscy w zasadzie
przechodzili nad tym do porządku dziennego. Owszem, przebijały się pewne wątki,
zwłaszcza dotyczące okresu II wojny światowej, ale ze względu na swój negatywny
wydźwięk, były starannie wyciszane.
Problem
pojawił się z chwilą rozpadu Związku Radzieckiego i powstania samodzielnych państw
wyodrębnionych z ZSRR. Dla Polski oznaczało to bezpośrednie sąsiedztwo z Litwą,
Białorusią i Ukrainą, no i oczywiście z enklawą kaliningradzką, o której
przebąkuje się, że mogła wtedy należeć do Polski. To sąsiedztwo jest dla nas o
tyle ważne, że w każdym z tych państw /poza enklawą kaliningradzką/ pozostawiliśmy
rdzennych Polaków lub mających polskie korzenie.
Ukształtował
się zwyczaj polityczny, że szanujące się państwo nie pozostawia bez wsparcia
swych rodaków, którzy pozostali poza jego granicami, zwłaszcza że to pozostanie
nie jest dobrowolne. Zostało wymuszone przez skutki II wojny światowej jakimi
były zmiana granic lub przymusowe przesiedlenia.
Co jakiś czas
dowiadujemy się jak postępują dzisiaj w tych sprawach inne państwa. Żeby daleko
nie szukać wspomnę o Niemcach, którzy dbają o swoich rodaków w Polsce, a także
potrafili ściągnąć do siebie prawie 40 tysięcy Niemców z terenów Rosji, głównie
Powołża. Polska przez minione lata nie zrobiła właściwie nic żeby sprowadzić do
kraju wysiedlonych
np. do Kazachstanu po 17 września 1939 roku. Szczęśliwców można bez mała policzyć na palcach.
np. do Kazachstanu po 17 września 1939 roku. Szczęśliwców można bez mała policzyć na palcach.
Z drugiej
strony Polacy w Niemczech, mimo że jest ich tam ponad 2 miliony, nie mają statusu
mniejszości narodowej. Byli taką mniejszością jeszcze w III Rzeszy, ale
odmówiono im tego prawa na podstawie dekretu Goeringa http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niemcy-odmawiaja-przyznania-praw-mniejszosci-narodowej-milionom-mieszkajacych-pracujacych- i ten stan utrzymywany jest po dzień
dzisiejszy mimo, że mamy podobno bardzo dobre stosunki z rządem Niemiec.
Wracam jednak
na wschodnią granicę. W każdym z krajów sąsiadujących z Polską mniejszość
polska narażona jest na szykany w kraju zamieszkania. Nawet niewielka Litwa nie
potrafi zachować się wobec tam zamieszkałych Polaków w sposób cywilizowany.
Przychodzi to Litwinom tym łatwiej, że kolejne rządy Polski zachowują się
wyjątkowo nieporadnie i nie ma na to sensownego wytłumaczenia.
Kłopoty z
pisownią polskich nazwisk w dowodach tożsamości; administracyjne szykany
związane z nazwami ulic w miejscowościach gdzie Polacy stanowią dominującą
większość /obwód solecznicki/, nauczanie podstawowe w języku polskim. Przykłady
można mnożyć. Polska od lat nie chce skorzystać z praw przysługujących po
przystąpieniu obydwu państw do UE. Do tego warto dołożyć zachowania Litwinów w dwustronnych
stosunkach gospodarczych gdzie na czoło wysuwa się sprawa rafinerii w Możejkach
zakupionej przez ORLEN.
Alternatywą dla Litwinów było wykupienie Możejek przez
Rosję.
Nieco inna
sytuacja ma miejsce na Białorusi. Białorusini nie pomagają, a raczej
przeszkadzają i przechwytują pomoc udzielaną przez Polskę naszym Rodakom.
Wszelkie przejawy polskości władze białoruskie traktują jako działania wrogie
wobec państwa białoruskiego ze wszelkimi tego konsekwencjami.
Pora
powiedzieć parę słów na temat naszych relacji z Ukrainą. Nie wiem na jakiej
podstawie kolejne rządy III RP traktują Ukrainę jak dziecko specjalnej troski.
Za to Ukraina traktuje nas cały czas z góry. Im się po prostu wszystko od nas należy,
bo według obowiązującej u nas doktryny, od Ukrainy zależy nasza sytuacja
militarna w relacji z Federacją Rosyjską. Nie widzę w tym większego sensu, bo Rosja ma
bezpośredni kontakt graniczny z enklawy kaliningradzkiej, a ponadto poprzez
Białoruś, co jest skutkiem utworzenia w 2000 roku Związku Białorusi i Rosji
/sławetny ZBiR/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Rosji_i_Bia%C5%82orusi
Swoją postawą
Polska ułatwia czołówce UE /Niemcy, Francja/ i USA ekonomiczne wejście na
Ukrainę. Nie dostrzegam natomiast z takiego układu realnych korzyści dla
Polski. Widać to szczególnie podczas mediacji między Rosją i Ukrainą w której
zabrakło miejsca dla przedstawiciela Polski. Jest to o tyle dziwne, że Polska
jest rynkiem pracy dla 2-3 mln Ukraińców którzy szukają pracy poza granicami
swego kraju. Polska uważana jest też za kraj w którym Ukraińcy będą szukali
schronienia jeśli nasili się konflikt Ukrainy z Rosją o tereny wschodnie. Jednocześnie
Ukraina stara się maksymalnie zaangażować w konflikt z Rosją NATO i UE, a także
USA.
Na naszych
relacjach z Ukrainą kładzie się głębokim cieniem sprawa stosunku do Polaków nacjonalistów
ukraińskich spod znaku OUN-UPA w okresie II wojny światowej i pierwszych lat
powojennych. Kulminacyjnym punktem tej wrogości do Polaków była tzw. rzeź
wołyńska, która była w swej istocie realizacją czystki etnicznej i doprowadziła
do okrutnej śmierci co najmniej 140-150 tysięcy Polaków zamieszkujących wówczas
Kresy Wschodnie. Od tamtego okresu minęło
ponad 70 lat i ciągle nie jesteśmy w stanie ustalić liczby zamordowanych. Sprzyjały
temu powojenne przesunięcia granic. W pierwszych latach po wojnie mówiono o
300-500 tysiącach zamordowanych. Z braku dostępu do materiałów źródłowych nie
ma szans na zweryfikowanie tych liczb.
Ukraińcy
problem bagatelizują i relatywizują, a ostatnio wykazują się niebywałym tupetem.
Kładą na jednej szali setki tysięcy pomordowanych bezbronnych Polaków wobec
kilkudziesięciu, a może kilkunastu, tysięcy Ukraińców którzy zginęli w akcjach
odwetowych z oddziałami AK. http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1650894,Ukraina-projekt-uchwaly-parlamentu-o-ludobojstwie-na-Ukraincach
W polityce
historycznej Ukrainy OUN-UPA jest diametralnie inaczej oceniana niż z
perspektywy Polski. Błąd ze strony władz polskich polega na tym, że godzimy się
bezwarunkowo na kult Bandery i mitologizację OUN-UPA jako ramienia zbrojnego w
walce o niepodległą Ukrainę. Do tego
dochodzą roszczenia terytorialne zgłaszane przez nacjonalistów ukraińskich
wobec Polski. Początkowo te roszczenia traktowaliśmy z uśmiechem pobłażania,
ale to już dawno przestało być śmieszne kiedy widzimy mapy Ukrainy kolportowane
w Polsce, obejmujące tereny Polski sięgające po Kraków.
Tych
problemów spornych jest znacznie więcej. Ciągle słyszę zapewnienia, że wszystko
ułoży się po ustabilizowaniu sytuacji we wschodniej Ukrainie i na Krymie. Nic
głupszego nie można wymyślić. Ukraina programowo jest nastawiona negatywnie do
Polski. To skutek wielowiekowych relacji wzajemnych. Państwo które bardzo
krótko w swej historii istniało jako byt samodzielny, ma roszczenia
terytorialne wobec wszystkich sąsiadów, a nie potrafi utrzymać obecnego stanu
posiadania. Jednocześnie oczekuje zewsząd pomocy politycznej, militarnej, finansowej
i gospodarczej nie gwarantując, że można z ich strony oczekiwać kiedykolwiek
rewanżu, czy zadośćuczynienia.
stary.piernik
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz