środa, 17 sierpnia 2016

Polityka? wschodnia Polski 1/2



Do słabych elementów polityki zagranicznej, kolejnych rządów III RP, zaliczam politykę Polski wobec sąsiadów zza naszej wschodniej granicy. Podstawowe pytanie, według mnie, brzmi: czyim interesom powinna być podporządkowana ta polityka? Interesom Polski? UE?
Czy jeszcze kogoś trzeciego np. USA?
W okresie PRL-u polityka historyczna była zdominowana przez interesy Związku Radzieckiego a interesy  państw satelickich były zepchnięte na dalszy plan. Jakoś to nikogo nie uwierało i wszyscy w zasadzie przechodzili nad tym do porządku dziennego. Owszem, przebijały się pewne wątki, zwłaszcza dotyczące okresu II wojny światowej, ale ze względu na swój negatywny wydźwięk, były starannie wyciszane.
Problem pojawił się z chwilą rozpadu Związku Radzieckiego i powstania samodzielnych państw wyodrębnionych z ZSRR. Dla Polski oznaczało to bezpośrednie sąsiedztwo z Litwą, Białorusią i Ukrainą, no i oczywiście z enklawą kaliningradzką, o której przebąkuje się, że mogła wtedy należeć do Polski. To sąsiedztwo jest dla nas o tyle ważne, że w każdym z tych państw /poza enklawą kaliningradzką/ pozostawiliśmy rdzennych Polaków lub mających polskie korzenie.
Ukształtował się zwyczaj polityczny, że szanujące się państwo nie pozostawia bez wsparcia swych rodaków, którzy pozostali poza jego granicami, zwłaszcza że to pozostanie nie jest dobrowolne. Zostało wymuszone przez skutki II wojny światowej jakimi były zmiana granic lub przymusowe przesiedlenia.
Co jakiś czas dowiadujemy się jak postępują dzisiaj w tych sprawach inne państwa. Żeby daleko nie szukać wspomnę o Niemcach, którzy dbają o swoich rodaków w Polsce, a także potrafili ściągnąć do siebie prawie 40 tysięcy Niemców z terenów Rosji, głównie Powołża. Polska przez minione lata nie zrobiła właściwie nic żeby sprowadzić do kraju wysiedlonych
np. do Kazachstanu po 17 września 1939 roku. Szczęśliwców można bez mała policzyć na palcach.
Z drugiej strony Polacy w Niemczech, mimo że jest ich tam ponad 2 miliony, nie mają statusu mniejszości narodowej. Byli taką mniejszością jeszcze w III Rzeszy, ale odmówiono im tego prawa na podstawie dekretu Goeringa http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niemcy-odmawiaja-przyznania-praw-mniejszosci-narodowej-milionom-mieszkajacych-pracujacych-  i ten stan utrzymywany jest po dzień dzisiejszy mimo, że mamy podobno bardzo dobre stosunki z rządem Niemiec.
Wracam jednak na wschodnią granicę. W każdym z krajów sąsiadujących z Polską mniejszość polska narażona jest na szykany w kraju zamieszkania. Nawet niewielka Litwa nie potrafi zachować się wobec tam zamieszkałych Polaków w sposób cywilizowany. Przychodzi to Litwinom tym łatwiej, że kolejne rządy Polski zachowują się wyjątkowo nieporadnie i nie ma na to sensownego wytłumaczenia.
Kłopoty z pisownią polskich nazwisk w dowodach tożsamości; administracyjne szykany związane z nazwami ulic w miejscowościach gdzie Polacy stanowią dominującą większość /obwód solecznicki/, nauczanie podstawowe w języku polskim. Przykłady można mnożyć. Polska od lat nie chce skorzystać z praw przysługujących po przystąpieniu obydwu państw do UE. Do tego warto dołożyć zachowania Litwinów w dwustronnych stosunkach gospodarczych gdzie na czoło wysuwa się sprawa rafinerii w Możejkach zakupionej przez ORLEN. 
Alternatywą dla Litwinów było wykupienie Możejek przez Rosję.
Nieco inna sytuacja ma miejsce na Białorusi. Białorusini nie pomagają, a raczej przeszkadzają i przechwytują pomoc udzielaną przez Polskę naszym Rodakom. Wszelkie przejawy polskości władze białoruskie traktują jako działania wrogie wobec państwa białoruskiego ze wszelkimi tego konsekwencjami.
Pora powiedzieć parę słów na temat naszych relacji z Ukrainą. Nie wiem na jakiej podstawie kolejne rządy III RP traktują Ukrainę jak dziecko specjalnej troski. Za to Ukraina traktuje nas cały czas z góry. Im się po prostu wszystko od nas należy, bo według obowiązującej u nas doktryny, od Ukrainy zależy nasza sytuacja militarna w relacji z Federacją Rosyjską.  Nie widzę w tym większego sensu, bo Rosja ma bezpośredni kontakt graniczny z enklawy kaliningradzkiej, a ponadto poprzez Białoruś, co jest skutkiem utworzenia w 2000 roku Związku Białorusi i Rosji /sławetny ZBiR/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Rosji_i_Bia%C5%82orusi
Swoją postawą Polska ułatwia czołówce UE /Niemcy, Francja/ i USA ekonomiczne wejście na Ukrainę. Nie dostrzegam natomiast z takiego układu realnych korzyści dla Polski. Widać to szczególnie podczas mediacji między Rosją i Ukrainą w której zabrakło miejsca dla przedstawiciela Polski. Jest to o tyle dziwne, że Polska jest rynkiem pracy dla 2-3 mln Ukraińców którzy szukają pracy poza granicami swego kraju. Polska uważana jest też za kraj w którym Ukraińcy będą szukali schronienia jeśli nasili się konflikt Ukrainy z Rosją o tereny wschodnie. Jednocześnie Ukraina stara się maksymalnie zaangażować w konflikt z Rosją NATO i UE, a także USA.
Na naszych relacjach z Ukrainą kładzie się głębokim cieniem sprawa stosunku do Polaków nacjonalistów ukraińskich spod znaku OUN-UPA w okresie II wojny światowej i pierwszych lat powojennych. Kulminacyjnym punktem tej wrogości do Polaków była tzw. rzeź wołyńska, która była w swej istocie realizacją czystki etnicznej i doprowadziła do okrutnej śmierci co najmniej 140-150 tysięcy Polaków zamieszkujących wówczas Kresy Wschodnie.  Od tamtego okresu minęło ponad 70 lat i ciągle nie jesteśmy w stanie ustalić liczby zamordowanych. Sprzyjały temu powojenne przesunięcia granic. W pierwszych latach po wojnie mówiono o 300-500 tysiącach zamordowanych. Z braku dostępu do materiałów źródłowych nie ma szans na zweryfikowanie tych liczb.
Ukraińcy problem bagatelizują i relatywizują, a ostatnio wykazują się niebywałym tupetem. Kładą na jednej szali setki tysięcy pomordowanych bezbronnych Polaków wobec kilkudziesięciu, a może kilkunastu, tysięcy Ukraińców którzy zginęli w akcjach odwetowych z oddziałami AK. http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1650894,Ukraina-projekt-uchwaly-parlamentu-o-ludobojstwie-na-Ukraincach
W polityce historycznej Ukrainy OUN-UPA jest diametralnie inaczej oceniana niż z perspektywy Polski. Błąd ze strony władz polskich polega na tym, że godzimy się bezwarunkowo na kult Bandery i mitologizację OUN-UPA jako ramienia zbrojnego w walce o niepodległą Ukrainę.  Do tego dochodzą roszczenia terytorialne zgłaszane przez nacjonalistów ukraińskich wobec Polski. Początkowo te roszczenia traktowaliśmy z uśmiechem pobłażania, ale to już dawno przestało być śmieszne kiedy widzimy mapy Ukrainy kolportowane w Polsce, obejmujące tereny Polski sięgające po Kraków.
Tych problemów spornych jest znacznie więcej. Ciągle słyszę zapewnienia, że wszystko ułoży się po ustabilizowaniu sytuacji we wschodniej Ukrainie i na Krymie. Nic głupszego nie można wymyślić. Ukraina programowo jest nastawiona negatywnie do Polski. To skutek wielowiekowych relacji wzajemnych. Państwo które bardzo krótko w swej historii istniało jako byt samodzielny, ma roszczenia terytorialne wobec wszystkich sąsiadów, a nie potrafi utrzymać obecnego stanu posiadania. Jednocześnie oczekuje zewsząd pomocy politycznej, militarnej, finansowej i gospodarczej nie gwarantując, że można z ich strony oczekiwać kiedykolwiek rewanżu, czy zadośćuczynienia. 

stary.piernik 

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: