piątek, 17 kwietnia 2015

Wybory coraz bliżej



Po przeczytaniu ostatniego wpisu A. Ściosa http://bezdekretu.blogspot.com/2015/04/o-kolektywnym-wysiku.html mam też własne przemyślenia.
Od kilku lat zastanawiam się czemu należy zawdzięczać dojście do władzy na Białorusi 
A. Łukaszenki? Na czym polegał jego „geniusz”? Tu powinniśmy snuć analogie do sytuacji w jakiej się teraz znajdujemy. Tam też na początku nikt nie dostrzegał niebezpieczeństwa powrotu do czasów komuny. Wszystko odbywało się przy biernej postawie społeczeństwa białoruskiego, któremu nie w smak były trudności gospodarcze jakie przeżywała Białoruś w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości, po rozpadzie ZSRR. Wielu komentatorów przypisywało to brakowi tożsamości narodowej Białorusinów. Później już nie było odwrotu. Łukaszenka okazał się wytrawnym graczem, a miał przy tym wielkie wsparcie Rosji i bierną postawę świata zachodniego.
Obawiam się, że w przypadku reelekcji BK podobny los może spotkać nas. Dzisiaj tylko nieliczni zwracają uwagę na kierunek zmian zachodzących w Polsce. Przy czym trzeba to wyraźnie powiedzieć, że te zmiany nie nastąpiły z dnia na dzień. To trwa od lat. Ale coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie: jak to możliwe, że w państwie demokratycznym /takim konstytucyjnie jest Polska/ ktoś stawia się ponad prawem? Odmawia odpowiedzi na pytania dotyczące bezpośrednio jego i jego działań, nie tylko politycznych? Ubiega się o reelekcję w demokratycznych wyborach, a jednocześnie nie chce stanąć do publicznej dyskusji z konkurentami do prezydenckiego fotela? Łaskawie może stanąć do dyskusji w drugiej turze, ale z góry zakłada, że jej nie będzie, bo wygra w cuglach w pierwszej turze.
Media prześcigają się w pokazywaniu dyrdymałów dotyczących JKM, Ogórek, czy Jarubasa, a jednocześnie konsekwentnie przemilczają sytuacje jakie mają miejsce podczas kolejnych spotkań z wyborcami urzędującego prezydenta.
 https://www.youtube.com/watch?v=ZSfWOxA65Pg#t=157
Powstają z tego seriale. Po co więc te jasełka? Przecież kampania wyborcza kosztuje i te koszty ponosi społeczeństwo a nie kandydaci do fotela prezydenckiego.
Poruszamy się w oparach hipokryzji. Prezydent w co drugim zdaniu podkreśla, że jest prezydentem wszystkich Polaków, ale pieniądze na swą kampanię wyborczą pozyskał od premier z nadania PO. Wdzięczność kosztuje.
W wyborcze szranki stanęło kilku kandydatów i w charakterze „paprotki” jedna kandydatka. Ale patrząc na dotychczasowy przebieg kampanii można ze spokojem stwierdzić, że w tej grze liczą się tylko dwie osoby: urzędujący prezydent i kandydat PiS Andrzej Duda. Reszta stanowi tło. Po co więc startują? Liczą na cud? Nie sądzę. Niektórzy kandydaci artykułują to wprost, na jesieni są wybory parlamentarne i kampania prezydencka jest dobrym przetarciem przed nimi. Jednak ich udział w pierwszej turze spowoduje rozrzut wyników, co uniemożliwi uzyskanie zdecydowanego wyniku przez A. Dudę.
Wynik nadchodzących wyborów jest ciągle sprawą otwartą. Jednak z jednej strony obserwujemy nerwowe ruchy w otoczeniu BK, naciągane do granic absurdu notowania poszczególnych agencji ratingowych i do tego pełne buty wypowiedzi BK, który jasno daje do zrozumienia, że on i tak wygra i można go co najwyżej cmoknąć.
Wszelkiej maści analitycy rozważają możliwe wyniki wyborów w pierwszej turze i ewentualnie 
w drugiej. Są to jednak debaty stricte akademickie. Każdy z kandydatów ma swoich mniej lub bardziej zagorzałych fanów którzy w pierwszej turze oddadzą swój głos właśnie na niego. 
W drugiej turze wiele jest możliwe.
Istotą wyborów, nie tylko tych, jest postawa tzw. milczącej większości. To ci bez własnego zdania i ci którzy uważają, że wybory niczego nie zmienią. Obserwując obecną kampanię twierdzę, że nikt nie próbuje walczyć o ich głosy. Dlaczego? Nie warto, czy nie wiadomo jak do nich dotrzeć?
Na koniec. Wielu zastanawia się jaki numer wykręci urzędujący prezydent, korzystając z przysługujących mu prerogatyw, w sytuacji kiedy wynik wyborczy będzie dla niego niepomyślny. Czy będzie to coś wysublimowanego, czy też coś ordynarnie prostackiego? Na dzisiaj obowiązuje wersja, że nie ma godnego następcy dla BK. On ma tego pełną świadomość i dlatego ciągle śmieje się nam wszystkim w nos. Nie zmienią tego pojawiające się jak grzyby po deszczu książki opisujące przeszłość obecnego prezydenta. Prezydent doskonale wie, że u nas czytelnictwo przeżywa od lat wielki regres. 
Na tym też polega jego siła. 

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: