Po przeczytaniu
ostatniego wpisu A. Ściosa http://bezdekretu.blogspot.com/2015/04/o-kolektywnym-wysiku.html
mam też własne przemyślenia.
Od kilku lat zastanawiam
się czemu należy zawdzięczać dojście do władzy na Białorusi
A. Łukaszenki? Na
czym polegał jego „geniusz”? Tu powinniśmy snuć analogie do sytuacji w jakiej
się teraz znajdujemy. Tam też na początku nikt nie dostrzegał niebezpieczeństwa
powrotu do czasów komuny. Wszystko odbywało się przy biernej postawie
społeczeństwa białoruskiego, któremu nie w smak były trudności gospodarcze
jakie przeżywała Białoruś w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości, po
rozpadzie ZSRR. Wielu komentatorów przypisywało to brakowi tożsamości narodowej
Białorusinów. Później już nie było odwrotu. Łukaszenka okazał się wytrawnym
graczem, a miał przy tym wielkie wsparcie Rosji i bierną postawę świata
zachodniego.
Obawiam się, że w
przypadku reelekcji BK podobny los może spotkać nas. Dzisiaj tylko nieliczni
zwracają uwagę na kierunek zmian zachodzących w Polsce. Przy czym trzeba to
wyraźnie powiedzieć, że te zmiany nie nastąpiły z dnia na dzień. To trwa od
lat. Ale coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie: jak to możliwe, że w państwie
demokratycznym /takim konstytucyjnie jest Polska/ ktoś stawia się ponad prawem?
Odmawia odpowiedzi na pytania dotyczące bezpośrednio jego i jego działań, nie
tylko politycznych? Ubiega się o reelekcję w demokratycznych wyborach, a
jednocześnie nie chce stanąć do publicznej dyskusji z konkurentami do
prezydenckiego fotela? Łaskawie może stanąć do dyskusji w drugiej turze, ale z
góry zakłada, że jej nie będzie, bo wygra w cuglach w pierwszej turze.
Media prześcigają się w
pokazywaniu dyrdymałów dotyczących JKM, Ogórek, czy Jarubasa, a jednocześnie
konsekwentnie przemilczają sytuacje jakie mają miejsce podczas kolejnych
spotkań z wyborcami urzędującego prezydenta.
https://www.youtube.com/watch?v=ZSfWOxA65Pg#t=157
Powstają z tego seriale. Po co więc te jasełka? Przecież kampania wyborcza kosztuje i te koszty ponosi społeczeństwo a nie kandydaci do fotela prezydenckiego.
https://www.youtube.com/watch?v=ZSfWOxA65Pg#t=157
Powstają z tego seriale. Po co więc te jasełka? Przecież kampania wyborcza kosztuje i te koszty ponosi społeczeństwo a nie kandydaci do fotela prezydenckiego.
Poruszamy się w oparach
hipokryzji. Prezydent w co drugim zdaniu podkreśla, że jest prezydentem
wszystkich Polaków, ale pieniądze na swą kampanię wyborczą pozyskał od premier
z nadania PO. Wdzięczność kosztuje.
W wyborcze szranki
stanęło kilku kandydatów i w charakterze „paprotki” jedna kandydatka. Ale
patrząc na dotychczasowy przebieg kampanii można ze spokojem stwierdzić, że w
tej grze liczą się tylko dwie osoby: urzędujący prezydent i kandydat PiS
Andrzej Duda. Reszta stanowi tło. Po co więc startują? Liczą na cud? Nie sądzę.
Niektórzy kandydaci artykułują to wprost, na jesieni są wybory parlamentarne i
kampania prezydencka jest dobrym przetarciem przed nimi. Jednak ich udział w
pierwszej turze spowoduje rozrzut wyników, co uniemożliwi uzyskanie
zdecydowanego wyniku przez A. Dudę.
Wynik nadchodzących
wyborów jest ciągle sprawą otwartą. Jednak z jednej strony obserwujemy nerwowe
ruchy w otoczeniu BK, naciągane do granic absurdu notowania poszczególnych
agencji ratingowych i do tego pełne buty wypowiedzi BK, który jasno daje do
zrozumienia, że on i tak wygra i można go co najwyżej cmoknąć.
Wszelkiej maści
analitycy rozważają możliwe wyniki wyborów w pierwszej turze i ewentualnie
w
drugiej. Są to jednak debaty stricte akademickie. Każdy z kandydatów ma swoich
mniej lub bardziej zagorzałych fanów którzy w pierwszej turze oddadzą swój głos
właśnie na niego.
W drugiej turze wiele jest możliwe.
Istotą wyborów, nie
tylko tych, jest postawa tzw. milczącej większości. To ci bez własnego zdania i
ci którzy uważają, że wybory niczego nie zmienią. Obserwując obecną kampanię
twierdzę, że nikt nie próbuje walczyć o ich głosy. Dlaczego? Nie warto, czy nie
wiadomo jak do nich dotrzeć?
Na koniec. Wielu
zastanawia się jaki numer wykręci urzędujący prezydent, korzystając z
przysługujących mu prerogatyw, w sytuacji kiedy wynik wyborczy będzie dla niego
niepomyślny. Czy będzie to coś wysublimowanego, czy też coś ordynarnie
prostackiego? Na dzisiaj obowiązuje wersja, że nie ma godnego następcy dla BK. On
ma tego pełną świadomość i dlatego ciągle śmieje się nam wszystkim w nos. Nie
zmienią tego pojawiające się jak grzyby po deszczu książki opisujące przeszłość
obecnego prezydenta. Prezydent doskonale wie, że u nas czytelnictwo przeżywa od
lat wielki regres.
Na tym też polega jego siła.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz