Refleksje na
koniec roku już były. Jednak to za mało. W pogoni za, no właśnie, nie wiadomo
czym, może trzeba się poważnie zastanowić o co tu naprawdę chodzi? Dajemy się wkręcać
w różne mniej czy bardziej jałowe dyskusje, a tymczasem tempus fugit.
w różne mniej czy bardziej jałowe dyskusje, a tymczasem tempus fugit.
Taką okazją
do refleksji powinna stać się rozpoczęta kampania prezydencka. Ma ona wyłonić
osobę, która przez kolejne lata będzie osobą numer jeden w Polsce. Będzie Zwierzchnikiem
Sił Zbrojnych. Będzie wpływać znacząco na politykę wewnętrzną i zewnętrzną
Polski; decydować o porządku prawnym w Polsce. Tych „będzie” można mnożyć.
Nie
powinniśmy się godzić na to, że kampanię sprowadzi się do wzajemnego
dezawuowania się kandydatów. Nie może być tak, że urzędujący prezydent jawnie
lekceważy wszystkich kandydatów i na starcie oświadcza, że może łaskawie z kimś
pogadać, ale dopiero w drugiej turze. O ile się odbędzie. To znaczy, że po
cichu liczy, że w ogóle drugiej tury nie będzie.
Tymczasem jest
wiele spraw wymagających debaty publicznej. Powinniśmy znać poglądy kandydatów
na najwyższy urząd w państwie na temat :
- Wprowadzenia w Polsce waluty unijnej, czyli euro.
- Wprowadzenia podatku katastralnego.
- Zasadności żądania przez ADL odszkodowania w wysokości około 65 mld USD za mienie pożydowskie
- Stanu polskich Sił Zbrojnych w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej.
- Zasadności utrzymania wolnego /bezwizowego/ ruchu przygranicznego z enklawą kaliningradzką wobec jawnie prowadzonych działań wojennych Rosji we wschodniej Ukrainie.
- Stanowiska prezydenta wobec nieudolności obecnego rządu RP wobec narastającego kryzysu gospodarczego /narastająca fala strajków i roszczeń poszczególnych grup społecznych/.
Myślę,
że ten katalog można znacznie rozszerzyć. Nie zastąpią tej dyskusji pospolite
pyskówki, czy osobiste utarczki słowne między poszczególnymi kandydatami. Nie
zmieni tego obecne nastawienie mediów do urzędującego prezydenta i jego
kontrkandydatów.
Nie zmieni tego nazywanie poszczególnych kandydatów folklorem
politycznym. Kto ewentualnie zasłużył na takie miano dowiemy się po wyborach, a
przynajmniej po ich pierwszej turze. Jest to jedyna okazja do debaty, bo wybory
parlamentarne nie będą właściwym momentem. Kandydaci na posłów i senatorów mogą
nam bezkarnie opowiadać brednie i nie poniosą żadnych konsekwencji. Ich po
wyborach będzie obowiązywała jedynie dyscyplina partyjna, albo zostaną
zmarginalizowani w ławach poselskich.
A
więc?
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz