poniedziałek, 9 lutego 2015

Wybory, wybory ...



Refleksje na koniec roku już były. Jednak to za mało. W pogoni za, no właśnie, nie wiadomo czym, może trzeba się poważnie zastanowić o co tu naprawdę chodzi? Dajemy się wkręcać
w różne mniej czy bardziej jałowe dyskusje, a tymczasem tempus fugit.
Taką okazją do refleksji powinna stać się rozpoczęta kampania prezydencka. Ma ona wyłonić osobę, która przez kolejne lata będzie osobą numer jeden w Polsce. Będzie Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Będzie wpływać znacząco na politykę wewnętrzną i zewnętrzną Polski; decydować o porządku prawnym w Polsce. Tych „będzie” można mnożyć. 
Nie powinniśmy się godzić na to, że kampanię sprowadzi się do wzajemnego dezawuowania się kandydatów. Nie może być tak, że urzędujący prezydent jawnie lekceważy wszystkich kandydatów i na starcie oświadcza, że może łaskawie z kimś pogadać, ale dopiero w drugiej turze. O ile się odbędzie. To znaczy, że po cichu liczy, że w ogóle drugiej tury nie będzie.
Tymczasem jest wiele spraw wymagających debaty publicznej. Powinniśmy znać poglądy kandydatów na najwyższy urząd w państwie na temat :
  1.  Wprowadzenia w Polsce waluty unijnej, czyli euro.
  2. Wprowadzenia podatku katastralnego.
  3. Zasadności żądania przez ADL odszkodowania w wysokości około 65 mld USD za mienie pożydowskie
  4. Stanu polskich Sił Zbrojnych w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej.
  5. Zasadności utrzymania wolnego /bezwizowego/ ruchu przygranicznego z enklawą kaliningradzką wobec jawnie prowadzonych działań wojennych Rosji we wschodniej Ukrainie.
  6. Stanowiska prezydenta wobec nieudolności obecnego rządu RP wobec narastającego kryzysu gospodarczego /narastająca fala strajków i roszczeń poszczególnych grup społecznych/.
Myślę, że ten katalog można znacznie rozszerzyć. Nie zastąpią tej dyskusji pospolite pyskówki, czy osobiste utarczki słowne między poszczególnymi kandydatami. Nie zmieni tego obecne nastawienie mediów do urzędującego prezydenta i jego kontrkandydatów. 
Nie zmieni tego nazywanie poszczególnych kandydatów folklorem politycznym. Kto ewentualnie zasłużył na takie miano dowiemy się po wyborach, a przynajmniej po ich pierwszej turze. Jest to jedyna okazja do debaty, bo wybory parlamentarne nie będą właściwym momentem. Kandydaci na posłów i senatorów mogą nam bezkarnie opowiadać brednie i nie poniosą żadnych konsekwencji. Ich po wyborach będzie obowiązywała jedynie dyscyplina partyjna, albo zostaną zmarginalizowani w ławach poselskich.
A więc?

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: