Chełpimy się
tym, że od 1945 roku świat nie zaznał wojny. Ile jest w tym prawdy? Nie było
wojny globalnej, to fakt. Są jednak trwające nieustannie wojny i konflikty
lokalne. Dotychczas toczyły się one w dość dużej odległości od naszych granic.
Na tym budujemy nasze bezpieczeństwo. Czy to jest rozumowanie racjonalne?
Zależy jak na to patrzeć.
Pierwsze lata
po drugiej wojnie światowej poświęcono odbudowie poszczególnych państw ze
zniszczeń wojennych. Towarzyszył temu
rozwój arsenałów nuklearnych potęg światowych. One też starały się decydować o
tym komu wolno, a komu nie wolno, posiadać broń jądrową. Było to faktycznie
budowanie równowagi strachu. Zakładano, że nikt przy zdrowych zmysłach nie
odważy się użyć w konflikcie zbrojnym broni atomowej. To się sprawdza po dzień
dzisiejszy.
Jest w tym
rozumowaniu kilka „ale”. Po pierwsze broń atomową posiada również Izrael, który
mocarstwem nie jest i nikt z wielkich tego świata zgody na to nie wydał.
Nastąpiło to metodą faktów dokonanych. Jest to straszak wobec świata
arabskiego.
Broń taką
stara się wyprodukować Iran. Przeciwko temu protestuje z kolei cały świat, a
tak naprawdę najbardziej Izrael, który może utracić swój koronny atut w starciu
ze światem arabskim.
Izrael nie
stawia jednak wszystkiego na jedną kartę. Stara się skonfliktować między sobą sąsiadujące
z nim państwa arabskie, co nie jest
takie trudne. Dotychczas to się sprawdza. Przykładem wojna w Syrii i
niestabilna od lat sytuacja w Libanie.
Izrael ma
jednak problem wewnętrzny. Jest nim Autonomia Palestyńska. Na tym tle cały
świat ma problem z Izraelem. Bo jak pogodzić ze sobą taki dylemat?
Izrael
powstał na terytorium powierniczym Palestyny zarządzanej do 1947 roku przez
Od chwili
powstania państwa Izrael toczy się konflikt zbrojny z rdzennymi mieszkańcami
tych ziem Palestyńczykami. Arabowie w
tym konflikcie są raczej bez szans. Są w mniejszości, chociaż mają poparcie całego
świata arabskiego. Są też w sytuacji bez wyjścia. Izrael nie daje im żadnych
szans na egzystencję w cywilizowanych warunkach.
Istotna jest reakcja światowej
opinii publicznej i oficjalnych agend w rodzaju ONZ. Nie ma sensownych
propozycji dla Palestyńczykow. Nie można za takie uznać pomocy humanitarnej. Z
drugiej strony jest faktyczna akceptacja dla poczynań Izraela, który podejmuje
od lat działania represyjne wobec Palestyńczyków, nieadekwatne do działań
Hamasu i Hezbollahu. Jest to faktycznie ze strony Izraela terroryzm państwowy. Izrael
dopuszcza koegzystencję z Palestyńczykami na warunkach narzuconych przez
siebie. Duże znaczenie ma tu demografia. Rodziny palestyńskie są z zasady
wielodzietne, zdarza się powyżej 10 dzieci. W rodzinach żydowskich jest to
najczęściej 2-3 dzieci. Jeszcze niedawno szacowano, że około 2025-2030 roku Żydzi będą w Izraelu w mniejszości. Doraźnie
problem rozwiązano dopuszczając imigrację z b. ZSRR. W ten sposób do Izraela na
początku lat dziewięćdziesiątych wjechało między 1,8 a 2,5 mln osób które były w stanie wykazać swoje korzenie żydowskie.
Problem
żydowski nie rozgrywa się w próżni. Od wielu lat obserwujemy inwazję islamu. To
nie tylko Bliski Wschód, ale duże obszary Azji i Afryki. Nie omija to również Europy.
Przykładem wojna w b. Jugosławii, szczególnie w Bośni i Hercegowinie. W formie nieco ukrytej problem istnieje w b. azjatyckich
republikach ZSRR.
Wbrew
deklaracjom wyznawców w praktyce islam jest nietolerancyjny wobec innych
wyznań. Wystarczy przypomnieć taki fakt, że do meczetu nie wolno wejść „niewiernemu”.
Wyznawcy islamu na całym świecie żadają dla siebie praw jakie daje prawo „białego
czlowieka”. Natomiast odmawiają tych praw wyznawcom innych wyznań.
Mamy więc do
czynienia z rozprzestrzenianiem się wojen o podłożu religijnym. Nie jest to
jedyne zagrożenie. Na porzadku dziennym są zamachy terrorystyczne. Islamiści
nie przebierają w środkach. Często są to zamachy samobójcze. Ich wykonawcy giną w przeświadczeniu, że po śmierci
trafią do raju, który jest dla nich uosobieniem szczęścia. Szczęście to jest
tym większe im więcej niewiernych zabierają ze sobą na tamten świat. To jest
taka uwspółcześniona wersja kamikadze z czasów drugiej wojny światowej.
Inwazja islamu
jest oczywiście wykorzystywana politycznie. Z jednej strony jest to dążenie do
zaprowadzenia szariatu na jak największych powierzchniach kuli ziemskiej. Dopuszcza
się wszelkie dostępne środki, z eksterminacją przeciwników włącznie. Szczególnie
jaskrawo jest to widoczne w Afryce i w Syrii. Ostatnio zjawisko to nasila się w
Iraku.
Na dzień
dzisiejszy nikt nie ma recepty na pokojową koegzystencję islamu z resztą
świata.
stary.piernik
Ciekawe, że te informacje nie są nagłaśniane w polskojęzycznych mediach.
OdpowiedzUsuńJest się czego wstydzić!
Tylko jak to się ma do obiektywizmu informacji?
A co Szanowni powiedzą na to?
OdpowiedzUsuńhttp://dwagrosze.com/2014/07/czemu-malezyjski-boeing-lecial-przez-donieck.html#comment-34011
Na ta stronę http://alexjones.pl/pl/aj/aj-swiat/aj-gospodarka-swiatowa/item/32316-czy-bedzie-wojna-pomiedzy-zydami
OdpowiedzUsuńzagladam sporadycznie, ale zdarzają się notki, które czytam z zainteresowaniem.
To czysty przypadek.
Dzisiaj mija 100 lat od wybuchu I wojny światowej. W chwili jej wybuchu była to wojna między Cesarstwem Austro-Wegier a Serbią. Później przerodziła się w wojnę o zasięgu globalnym. Ta wojna spowodowała nowy podział świata. Ale w kilka lat później wybuchła II wojna światowa, która spowodowała jeszcze innny podział świata.
W tym roku minie 75 lat od wybuchu tej drugiej wojny. Czy świat się czegoś nauczył, czy jest coraz bliżej stwierdzenia, że pokój trwa już zbyt długo?
Nikt nie jest w stanie przewidzieć co może stać się zarzewiem nowej wojny.
Są państwa, które są zainteresowane utrzymaniem status quo, ale są i takie, którym obecny układ sił nie odpowiada.
Wojny nie można wywołać ot tak sobie. Musi znaleźć się pretekst, który przełknie tzw. światowa opinia publiczna.
OdpowiedzUsuńUstawicznie toczona jest wojna ekonomiczna. Toczy się ona na różnych płaszczyznach. Jej istotnym elementem składowym jest waluta w której prowadzone są rozliczenia globalne. Od dawien dawna tą walutą odniesienia jest dolar amerykański. Od dawien dawna podejmowane są próby stworzenia waluty alternatywnej dla dolara, albo wręcz eliminującej go z rynku światowego. Dotychczas wszystkie próby skończyły się fiaskiem. Ale od kilku lat mówi się o działaniach grupy państw znanej jako BRICS http://pl.wikipedia.org/wiki/BRICS
Co ciekawe, wg wikipedii nie ma wśród jej członków Izraela. Dla równowagi znalazłem taki tekst http://bajka107.blox.pl/tagi_b/3878/Izrael.html
Z tym Izraelem to jednak ściema. Chyba, że mamy do czynienia z jasnowidzem ;0)