W ostatnim czasie „bohaterką” mediów stała się aktorka Danut
Szaflarska. Nie tyle za sprawą odtwarzanych postaci, co dzięki swoim
wypowiedziom dla mediów.
Ze względu na osiągnięty wiek D. Szaflarska ma bardzo bogaty
dorobek sceniczny, telewizyjny i filmowy. Była też przez te wszystkie lata
honorowana przez kolejne władze państwowe. Nie będę daleki od prawdy, jeśli
powiem, że była pupilkiem tych władz. Trudno się dziwić, skoro nigdy nie
przysparzała im kłopotów. W oficjalnej biografii brak czegoś interesującego z
okresu stanu wojennego. Można powiedzieć, że to typowy oportunista życiowy.
Czytam komentarze na różnych forach i dziwię się wielu
wypowiedziom zdegustowanych komentatorów, dla których D. Szaflarska była żyjącą
ikoną polskiej sceny.
Bo też życiorys godny podziwu. W okresie okupacji
hitlerowskiej przeżywała początki kariery scenicznej. Była uczestniczką
powstania warszawskiego. Pierwsze powojenne role filmowe to m.in. rola w „Zakazanych
piosenkach”. Całe jej życie to pasmo sukcesów scenicznych i ekranowych. Może
tak być do końca jej dni. Jest jednak w tym wszystkim przysłowiowa łyżka
dziegciu. D. Szaflarska wzorem innych aktorów zaczęła uczestniczyć w życiu
politycznym. Jak przystało na pupila władzy wypowiedzi jej mają wydźwięk
prorządowy. Nie będę przytaczał tych wypowiedzi, bo zainteresowani znajdą je
sami. Nie mam zastrzeżeń do tego, że D. Szaflarska gra w takich czy innych
filmach, czy spektaklach. Aktor jest wynajmowany do roli i ma ją zagrać
najlepiej jak umie. I powinien unikać, jak diabeł święconej wody, sytuacji w
których media wciągają go w komentowanie wydarzeń politycznych których do końca
nie rozumie lub nie zna istotnych szczegółów.
Wątpliwym pocieszeniem jest fakt, że takich Szaflarskich w
świecie bohemy jest więcej.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz